W poniedziałek, zgodnie z planem (prawie) zdrowy Tomek, z energią osoby od kilku dni uwięzionej w łóżku poleciał do miasta załatwiać sprawy. Nie zdążył nawet wrócić do domu, a już zadzwonił pierwszy klient zainteresowany działką. Jak widać nasz wspaniały, dwuczęściowy, żółty baner przykuwa uwagę:) Od tego czasu dzwoni kilka osób dziennie, niektórzy brzmią bardziej, inni mniej poważnie, ale cieszy nas tak duży odzew. Jeden pan nawet spotkał się z nami, aby obejrzeć dokumenty i negocjować cenę, mamy dużą nadzieję, że się zdecyduje.
Ze względu na nawał innych spraw Magda nie popracowała zbyt wiele w tym tygodniu. Trzeba też przyznać szczerze, że potrzebny był jej trochę luźniejszy czas, nie zabrakło więc filmów, a nawet seriali, zwłaszcza o wampirach;)
Dużo czasu spędziliśmy na przygotowaniach do wyjazdu w góry. Trzeba było skompletować sprzęt, przymierzyć nowe bagażniki na dach, takie specjalne do przewożenia nart i ogólnie zastanowić się jak się spakujemy. Pierwotny plan był taki, żeby 4 osoby z psem zmieściły się do Nissana Micry wraz z pięcioma parami nart (dwie pary nart biegowych) i torbami z ubraniami. Na szczęście, gdy rodzice Agnieszki usłyszeli nasz plan, złapali się za głowę i po przemyśleniu sprawy zaproponowali nam, że zaopiekują się Collette. Bardzo nas ucieszyła ta propozycja, gdyż nie możemy sobie wyobrazić, żeby Collette znalazła lepszą opiekę – mama Agnieszki większość czasu spędza w domu, więc piesek nie będzie cierpiał z powodu samotności, do tego ma zagwarantowane przytulanie, czułe rozmowy i spacer trzy razy dziennie:) Biorąc pod uwagę niechęć Collette do jeżdżenia samochodem, lepiej być nie mogło!
Zabraliśmy więc dzisiaj Collette ze sobą na imprezę urodzinową mamy Agnieszki, na którą wszyscy byliśmy zaproszeni. W doborowym towarzystwie (dwa Mamuty, jeden Nurek, Gremlin i dwa ukrywające swą tożsamość stwory) spędziliśmy przemiły wieczór zajadając się pysznościami i rozmawiając na przeróżne tematy, było naprawdę świetnie. Umówiliśmy się z tatą Agnieszki, że skorzystamy z promocji walentynkowej w centrum nurkowym Dive Me Crazy i przeżyjemy podwodną przygodę polegającą na nurkowaniu w pełnym sprzęcie w basenie o głębokości 5m, ale to po powrocie z gór. Collette zostawiliśmy pod opieką pani Kaźmierczak już dziś, wprawdzie wyjeżdżamy dopiero w niedzielę rano, ale niech ten jeden dzień będzie na przyzwyczajenie się i ewentualne niespodzianki.
Natomiast w kamperze Andrzej zamontował sufit w naszej sypialni
jest w trakcie wykańczania bocznych ścianek
oraz zdiagnozował spróchniałą i naruszoną konstrukcję schowka w dolnej, tylnej części kampera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz