czwartek, 1 listopada 2012

Przygotowania pełną parą


Jutro przyjeżdża do Drezna mama Magdy z Andrzejem żeby zobaczyć przedpremierowy pokaz Feniksa. Specjalnie na ich przyjazd stanęliśmy na głowie, żeby ze wszystkim zdążyć.
Przede wszystkim napotkaliśmy problem, który na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo trudny do rozwiązania. Jest listopad, bardzo zimno na dworze, pokaz jest zaprojektowany do wnętrza, ma być tańczony na parkiecie. Jedna część choreografii ma być tańczona całkowicie na podłodze, czyli na kolanach, plecach itd. Jak taki pokaz zrobić na świeżym powietrzu, w stroju o jasnych kolorach? Na jakimś parkingu? W KOKu jedyny teren jaki mamy dostępny to trawnik, który o tej porze roku jest miejscami zabłocony... Na szczęście KOK, jako uczelniany squat jest swego rodzaju graciarnią:) Znaleźliśmy tam wielką, starą tablicę, taką na której można pisać kredą. Codziennie wynosiliśmy ją na dwór i podczas prób część ze świecznikami Magda tańczyła na niej:) Tablica sprawdziła się genialnie, wprawdzie jest odrobinę za mała, ale jest to zupełnie wystarczająca imitacja. Resztę pokazu Magda tańczy już normalnie na trawniku. Tak więc pokaz jest gotowy. Skończyliśmy konstruować koronę, Tomek zmienił kewlar na ostatnim już sprzęcie ogniowym, Magda skończyła szyć kostium i naniosła ostatnie poprawki na muzykę. Dzisiejsza próba w końcu wyszła nam całkiem dobrze, chociaż do ideału to jeszcze daleko:) Z próbami to mieliśmy wczoraj ciekawą sytuację... Normalnie staramy się robić je w miarę wcześnie, gdyż po zmroku jest po prostu bardzo zimno i nawet ogień niewiele pomaga. Wczoraj próby nam się nieco przeciągnęły i trzecia z kolei wypadła jak już było ciemno. W pewnym momencie, pod koniec usłyszeliśmy straszliwy wrzask. Pewna pani mieszkająca w bloku obok wychyliła się z okna i darła się wniebogłosy żebyśmy zgasili ten ognień! Brzmiało to zupełnie tak jakby rozdzieraną ją kołem do tortur i niestety Tomek się tą sytuacją bardzo zestresował... Poza próbami ogniowymi raz przetrenowaliśmy pełny makijaż wraz z bodypaintingiem i wyszło dobrze, chociaż całość zajęła nam prawie cztery godziny...



Niestety wczoraj Magda poczuła nadchodzące przeziębienie... Na szczęście na razie udało jej się ugasić pożar, zastosowała wszystkie metody medycyny naturalnej jakie były dostępne i dzisiaj czuła się już całkiem nieźle, chociaż powinna teraz się bardziej oszczędzać. Poza przeziębieniem musiała borykać się z falami spadku motywacji i lenistwa (prawdopodobnie bardzo wygodna kanapa w KOKu ma z tym związek), jednak nie powstrzymało ją to wszystko od regularnego rozciągania, do którego Tomek nawet raz dołączył:)
Nasze życie towarzyskie oczywiście nie zostało odsunięte na drugi plan;) Filip i Uwe są stałymi bywalcami u nas w kamperze, a my czas wolny często spędzamy po prostu w KOKu. Niestety w ostatnich dniach atmosfera się troszkę zmieniła... Gizela (starsza pani, która tu mieszka) jest bardzo zestresowana naciskiem ze strony uczelni i to prawdopodobnie sprawia, że tak trudno się z nią porozumieć...
Jakiś czas temu Magda zwolniła tego grafika, którego poznaliśmy latem i który miał zaprojektować logo Art Of Passions. Niestety facet zupełnie nie umiał trafić w jej gust i co najgorsze, nie był przygotowany na krytykę... W międzyczasie znalazł się nowy grafik, który z jednej strony jest bardzo płodny, ale z drugiej strony wszystkie projekty, które wysyła są... Po prostu kiczowate... Na szczęście ten facet znosi każdą ilość krytyki z Magdy strony, co więcej wysyła wtedy kolejne projekty z nowym zapałem:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz