sobota, 3 listopada 2012

Luzacki dzień


Po tym jak pożegnaliśmy odwiedzających nas Irenę i Andrzeja, którzy dziś wpadli tylko na herbatkę i popędzili z powrotem do Polski, Magda poszła spędzać czas i pracować na komputerze w KOKu. Tomek został w kamperze oczekując kolejnego gościa z Polski, tym razem starego znajomego rodziny, którego Tomek nie widział naprawdę kopę lat, a który akurat dzisiaj jechał przez Drezno i zapowiedział się z rana, że wpadnie. Spotkanie odbyło się dopiero wieczorem, a kilka godzin czekania zostało wykorzystane na czynności typowo odpoczynkowe, była drzemka, uroczyste parzenie i picie herbatki, kontemplacje...
Samo spotkanie trwało zaledwie półtorej godziny, co na początek było pewnie akurat w sam raz. Każdy pokrótce opowiedział co się u niego działo przez lata nie widzenia, a ponieważ nasz gość jest jeszcze bardziej oszczędny w słowach niż Tomek, to gdyby gospodarz nie przejął przewodnictwa w rozmowie, mogłoby to poskutkować dość cichym spotkaniem. Na koniec przyszła z KOKu Magda, aby poznać tego jakby nie było ważnego znajomego.
Gdy zostaliśmy sami, zjedliśmy późną obiadokolację omawiając wydarzenia dzisiejszego dnia, po czym poszliśmy spać.

2 komentarze:

  1. Latajacy Dywanie co dalej z wpisami? Jest jeszcze parę osób które Wasze wpisy czyta, więc może dla nich postaracie się o coś nowego! Jaki w końcu był finał Waszych przygotowań do koncertu. Samo przedstawienie - czy było udane, kiedy maiało miejsce itp, itd. Heniek

    OdpowiedzUsuń
  2. o tak, tak! Słusznie napisane! Czekamy na nowe posty :)

    OdpowiedzUsuń